Od kilku dni ponownie uczę się w trybie zdalnym i muszę przyznać, że jestem jednym z tych uczniów, którzy naprawdę ucieszyli się ze zmiany formy nauczania. Być może obecnie, będąc w klasie maturalnej, powinnam być przerażona z takiego stanu rzeczy, ale nauczanie stacjonarne łączyło się dla mnie z wieloma problemami, które forma zdalna pomaga mi ograniczyć lub całkowicie usunąć z mojego życia.

Nie przyczyniam się już do roznoszenia COVID-19

Koronawirus to wciąż bardzo żywy temat w przestrzeni publicznej. Na początku tego roku szkolnego wielu polityków zaczęło oskarżać nas, uczniów, o to, że liczba zarażeń gwałtownie zaczęła się zwiększać. Teraz gdy jesteśmy w domu, nie tylko nikt nie może nas o to oskarżyć, ale do tego nie przyczyniamy się prawie wcale do roznoszenia wirusa i liczę, że dzięki temu znacznie zmniejszy się liczba zarażonych osób w grupie podwyższonego ryzyka.

Nie marnuję czasu na dojazdy

Ostatnimi czasy zdarzały się dni, w których znacznie więcej czasu spędzałam na dojazdach, niż na faktyczne bycie na zajęciach. Wynika to po części z tego, że w klasie maturalnej ma się zdecydowanie mniej zajęć, ale jednak tracenie nawet dwóch godzin dziennie na samo przemieszczanie się to strata czasu, a przez maseczkę i parujące okulary nie jestem już w stanie czytać w autobusie czy uczyć się na przystanku. Zaoszczędzony czas mogę spokojnie przeznaczyć na te czynności w dogodnych dla mnie warunkach.

Sama organizuję sobie swoje miejsce pracy

W moim pokoju czuję się dużo swobodniej, niż w szkole. To nie tylko mój azyl, ale przestrzeń, która jest tylko moja. Nikt mi nie przeszkadza, nie pogania mnie ani nie zagląda mi przez ramię. Jednocześnie dbam o porządek na moim stanowisku, mam wszystkie potrzebne mi narzędzia pod ręką, a ryzyko, że zapomnę wziąć czegoś z biurka, spada praktycznie do zera. Podczas lekcji mogę też pić moją ulubioną herbatę, a w każdej chwili mogę wstać i zaparzyć sobie nową jej porcję.

Nie marnuję czasu na lekcji

Trzeba przyznać, że klasy składają się z bardzo zróżnicowanych osób. Jedni są w stanie przerobić materiał z lekcji w 10 minut, inni potrzebują dodatkowych konsultacji. Przyznaję, że zaliczam się do tej pierwszej grupy, a nauczanie zdalne pozwala mi pracować jeszcze szybciej, niż w szkole. Dzięki temu mam dużo czasu na rozwiązywanie dodatkowych zadań i przygotowywania do matury i egzaminu zawodowego w swoim zakresie, jednocześnie nie wywierając presji na słabszych uczniach.

Jestem do dyspozycji domowników

Mieszkam tylko z jednym rodzicem w domu jednorodzinnym. Jest przy nim naprawdę dużo pracy, która nie zrobi się sama. Często po powrocie z lekcji byłam zbyt zmęczona, żeby wywiązać się ze swoich podstawowych obowiązków, a co dopiero zrobić coś ekstra. Nauczanie zdalne sprawia, że cały czas jestem pod ręką i w razie jakichkolwiek problemów mogę pomóc swoim domownikom, ugotować obiad albo wyprasować dla kogoś ubranie na następny dzień.

Odcinam się od hałasu i zgiełku

Szkolny hałas zawsze był dla mnie dużym problemem. Nie tylko ten tworzony przez tłum podczas przerw, ale także wszelkie rozmowy w klasie czy luźne lekcje często utrudniały mi naukę i skupienie się. Dzięki nauczaniu zdalnemu jestem od tego całkowicie odcięta i nie mam żadnych problemów na tym tle. Mogę również słuchać podczas odrabiania lekcji mojej ulubionej muzyki do koncentracji i całkowicie odciąć się od świata zewnętrznego.